LEGENDA O NIESZCZĘŚLIWEJ MŁYNARZÓWNIE

siedziba Przy ul. Żelaznej, w Żaganiu na skraju parku otaczającego pałac kultury i nad Bobrem w pobliżu mostu prowadzącego na Moczyń, stoi pensjonat „Młynówka”. Urządzony w dawnym spichlerzu, wzniesionym z muru pruskiego w połowie XIX w. Wówczas w pobliżu stał jeszcze tzw. górny młyn. Właśnie z tym młynem związana jest nasza legenda. Smutna opowieść powinna być przestrogą dla rodziców, którzy chcą bezwzględnie decydować o losie dzieci. Działo się to bardzo, bardzo dawno temu. Młynarz Brunon był zamożnym człowiekiem. Z jego młyna korzystali prawie wszyscy okoliczni chłopi i dziedzice. Brunon miał jedno dziecko - córkę Mariannę. Piękna młynarzówna otrzymać miała słuszny posag, dlatego ojciec liczył, że przyszły zięć będzie równie majętny. Dziewczyna długo jednak nie myślała o ożenku, odrzucając kolejnych ojcowskich kandydatów do jej ręki. Uczucie w jej sercu wzbudził dopiero skromny parobek pomagający we młynie. Mateusz był urodziwy, jednak nie to skłoniło Mariannę do przyjrzenia się bliżej chłopakowi. Parobek zdobył się na czyn, którego omal nie przypłacił życiem. Otóż lubiła Marianna przechadzać się w słoneczne letnie dni brzegiem jazu, w pobliżu koła młyńskiego. Spadająca woda tworzyła kaskady lśniących kropel, które odbijając światło tworzyły miniaturowe tęcze. Pewnego razu młynarzówna poślizgnęła się na zroszonej trawie i wpadła do rzeki. Byłaby z pewnością dostała się pod koło młyńskie, gdyby nie Mateusz, który zauważył, co się stało. Rzucił się na ratunek, ocalił dziewczynę, ale sam uderzony kołem o mało co nie zginął. Tym właśnie obudził miłość młynarzówny, do której od dawna już wzdychał potajemnie. Młynarz Brunon zorientował się, że między dwojgiem młodych coś się dzieje. Zabronił córce spotkań z Mateuszem. Nie, w smak mu była myśl o takim zięciu. Mógł wynagrodzić parobka pieniędzmi za ocalenie dziecka, jednak o zgodzie na ożenek nie mogło być mowy. Nie było innego wyjścia. Musiał Mateusz opuścić młyn i z żalem poszedł szukać zajęcia gdzie indziej. Tymczasem piękna Marianna snuła się jak duch po domu i całymi godzinami wystawała przy oknie i wypatrując ze smutkiem powrotu ukochanego. Starego młynarza nie wzruszała żałość córki. W pewien wrześniowy dzień targowy zabrał młynarz Mariannę na rynek. Nawet kolorowe towary kramarzy nie rozweseliły dziewczyny. Uśmiech rozjaśnił jej twarz dopiero wtedy, gdy w tłumie dostrzegła Mateusza. Młodzi wymknęli się z hałaśliwej ciżby. Znaleźli cichy zakątek w cieniu miejskiego muru i cieszyli się swoją obecnością. Czujny Brunon odnalazł ich szybko, przegnał chłopaka, a córkę zabrał do domu. Miała siedzieć we młynie tak długo, aż zmądrzeje i wybierze wreszcie jakiegoś majętnego kandydata na małżonka. Młynażówna była nieugięta i wolała umrzeć z głodu, niż wyjść za mąż bez miłości. Tak też się stało. Dopiero śmierć jedynego dziecka uświadomiła Brunonowi, jakim był tyranem. Na cóż mu teraz majątek, kiedy nie ma go komu zostawić. Stracił zacięcie do pracy i a młyn w końcu podupadł i obrócił się w ruinę. Powiadano, że chciał Brunon odnaleźć Mateusza by go usynowić, ale chłopak przepadł bez wieści. Kiedy stary, zgorzkniały i schorowany młynarz zmarł, nikt nie przyszedł na jego pogrzeb. Ruinę nabył wkrótce nowy właściciel. Już po roku nad Bobrem znów kręciło się młyńskie koło, a odgłos pracujących rzeszot wskazywał, że nowa mąka sypie się przez sita i przetaki. Młyńskich zabudowań już nie ma. O starym młynie przypomina tylko pensjonat. Mieszkający w pobliżu zaganianie powiadają, że w pogodne letnie wieczory, w miejscu gdzie był jaz, pojawia się czasami zwiewna kobieca postać. To ponoć nieszczęsna Marianna, która wciąż czeka na swego ukochanego Mateusza.

Domena na sprzedaż lub wynajem

Zadzwoń, na pewno się dogadamy: 606 siedem z_e_r_o_ dwa o-s-i-e-m siedem c.z.t.e.r.y